NOWOŚCI CHAT
Satyricon - Nemesis Divina [Muzyka zagraniczna]

Dodano:
2003-08-03 00:00:00

Język:
angielski

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że Satyricon to jeden z najdoskonalszych blackowych tworów, jakie do tej pory ujawniły się mrocznemu światu. Od lat podążają własną, opętaną drogą absolutnie nie zważając na obowiązujące trendy. Ten niezwykły indywidualizm jak magnes przyciąga do ich muzyki. Muzyki pełnej brudu, "uporządkowanego chaosu" i nade wszystko porażającej, bezpośredniej szczerości.

Nie inaczej jest w przypadku "Nemesis Divina". To już klasyka grania mrocznego, lodowatego, zimnego i mającego swoisty urok dostępny wybranym. Satyr zabiera w podróż , z której nie ma powrotu. W podróż, w której zmieniamy się w ptaka zataczającego koła coraz bliżej śmierci, tym właśnie odpłacając za swoją Wiedzę, za swoją Sztukę, bo wydaje się, że "Nemesis Divina" to wytwór wyobraźni ... Wytwór dumny, majestatyczny i potężny. Bo taka właśnie jest ta płyta- wzniosła i świadoma swej wielkości. Może z wierzchu jakby nieco niedostępna i wyrafinowana, ale w głębi wręcz czarująca i hipnotyzująca. Satyricon mistrzowsko łączy surowość, brutalność i dzikość z monumentalizmem, lodowatym klimatem, wspaniałą precyzją i mistrzowskim dopracowaniem. Określenie symfoniczny black w tym wypadku wydaje się być zlepkiem pustych i niedorzecznych słów. Nie można bowiem nie zauważyć, że zespół tworzy własny, mistyczny klimat, który trudno jest zdefiniować i opisać. Ta muzyka oddycha iście norweskim powietrzem, pozwala wędrować po mrocznych skandynawskich lasach w blasku pełni księżyca. To dziwne, że na tyle norweskich grup tylko nielicznym udaje się naprawdę wykreować w dźwiękach swą ojczystą atmosferę. Cóż, pewne zdolności zarezerwowane są tylko dla prawdziwych artystów, "mistrzów po fachu". "Nemesis Divina" fantastycznie splata zimne klawiszowe klimaty z ostrymi, "pędzącymi" gitarami. Na pozór proste struktury i aranżacje ciemną nocą ujawniają całe swe monstrualne bogactwo, raz po raz przerażając szczerością, opętaniem i majestatem. Obłęd, szaleństwo, pasja ... I jeszcze jedno -"Mother North" to prawdziwy blackowy hymn ...

Cokolwiek by o tym dziele nie napisać to i tak wszystko sprowadza się do jednego mianownika- doskonałość, mistrzostwo, bezdyskusyjna klasyka. Dalsze opisywanie tej płyty uważam za stratę czasu.

Ocena : 10/10