NOWOŚCI CHAT
Slayer - Reign In Blood (1986) (MPC) [Muzyka zagraniczna]

Dodano:
2006-06-06 12:37:27

Język:
angielski

 Polski opis

Gatunek :   Thrash Metal 
Rok Wydania :   1986 
Jakość :   MPC Q8  
Okładki :   Tak 
Ripper :   THE B4RB4RIE TEAM 

Opis:
Skoro pierwsza płyta Slayer'a była bardzo ostra, druga była brutalna, to Reign In Blood można opisać mianem "ekstremalna"? Z pewnością tak, bo gdy mamy do czynienia z absolutnym klasykiem gatunku operowanie mocnymi słowami jest jak najbardziej na miejscu. Kalifornijczycy ze Slayer, jakby nie dość było im hałasu jaki wyrządzili na Hell Awaits (też kult!), postanowili przypieprzyć jeszcze bardziej. Pieprznięcie to zrobiło ogromną furorę wśród fanów metalu, płyta dorobiła się w dość szybkim czasie statusu klasycznej, a Slayer, nieświadomy swego czynu:), zapoczątkował nowy styl muzyczny który do dziś ma się świetnie. THRASH METAL.

Płyta trwa niecałe 28 minut, więc skoro jest taka krótka to i ja nie będę się zbytnio rozpisywał. W końcu wszystko co napiszę o tym albumie wszyscy porządni metalowcy wiedzą już od dawna. Thrash metal prezentowany na Reign In Blood jest niezwykle brutalnym tworem. Już otwierający krwawą całość kontrowersyjny (tekst traktuje o oświęcimskim "lekarzu") utwór "Angel Of Death" pokazuje, że czeka nas niezła przeprawa. Atakujące zewsząd mordercze i ostre niczym brzytwy riffy Kinga i Hannemanna oraz szalona gra Dave'a Lombardo (mistrz!) - właśnie to uświadczymy w tym kawałku. Ale w końcu "Angel Of Death" to nie szczyt ekstremy na tej płycie! Mamy na przykład taki niecało 2-minutowy "Necrophobic" (chyba jakieś nawiązanie do "Necrophiliac", he he...), który jest już rzeźnią totalną, utworem szybkim niczym kula wystrzelona z czołgu, uff... W zasadzie opisywać poszczególnych utworów nie ma sensu, więc niech za opis starczy Wam ogólne sformułowanie: agresja, szybkość, kult.

Koniecznie jednak muszę wspomnieć o kulminacyjnym momencie płytki Reign In Blood, czyli dwóch ostatnich utworach, z każdym następnym przesłuchaniem przynoszących dreszcz emocji. Pierwszy z nich to "Postmortem", jedyny chyba utwór pozbawiony solówki (nie! zaraz! "Piece By Piece" też nie ma partii solowych!), ale mimo to absolutnie genialny (powalający wstęp!) choć do najszybszych nie należy (tylko końcówka jest brutalna). Dość średnie tempo nadrabia zabójczym riffowaniem. Drugim genialnym momentem jest quasi-tytułowy "Raining Blood", zaczynający się (i kończący) odgłosami burzy i charakterystycznym biciem perkusji, przynosi też jeden z najlepszych riffów jakie moje uszęta kiedykolwiek słyszały i zarazem jeden z najlepszych riffów w historii tego świata. Prostota zaklęta w sekwencjach trzech upiornych dźwięków już na zawsze przeszła do klasyki. Na szczęście potem utwór również nie spuszcza z tonu, gdy po sobie następują równie udane motywy prowadzące do końcowej rzezi.

I tak kończy się "biblia thrash metalu", płyta która dostarczyła niesamowitych emocji fanom metalu na całym świecie. Reign In Blood to klasyk, więc nikogo zachęcać nie trzeba.

Anal_Madonna / metal.pl
Jak w niecałych 30 minutach zamknąć diabła ? Jedyny Slayer zna odpowiedź na to pytanie. I nic nie wskazuje na to, by zechciał ujawnić swój słodki sekret (jaki tam sekret- przecież sam Araya nieraz podkreślał, że mają diabła po swojej stronie)- mimo upływu czasu nikomu nie udało się w tak krótkim czasie zawrzeć tylu intensywnych doznań muzycznych. A już na pewno żaden kamikadze ze swoim wyczynem nie utrwalił się tak mocno w świadomości miłośników łomotu.

"Reign in Blood" nadal zachwyca, nadal kipi buntem i wprowadza w kompleksy młodszą generację Belzebuba. To wciąż recepta na solidne metalowe granie- bez udziwnień, bez zbędnego kombinowania, bez taniego efekciarstwa. Jest prostota przekazu, jest wściekłość, jest dynamika i dzikość. Takie prawa kiedyś rządziły ekstremą- nie było mowy o symfonicznym patosie, wyklinano tych, którzy zaczynali łagodzić brzmienie. Dla Slayera nie istnieją czasowe ograniczenia, choćby dlatego, że sam jest ponadczasowy. I nie ma w tym momencie znaczenia, że "Reign in Blood" na dzisiejsze warunki brzmi nieco płasko i może dla niektórych archaicznie. Metalowe reguły zawsze są aktualne, a załoga Arayi doskonale wiedziała za jakie sznurki pociągnąć, by osiągnąć zamierzony efekt. 28 minut piekła, 28 minut chorobliwego szaleństwa i buntu. Galopy doskonale mieszają się ze zwolnieniami, "powyginane" sola nakładają się na perkusyjne szaleństwo (mistrz Lombardo w swoim żywiole), Araya perfidnie przełamuje tematy tabu. Szatan, opętanie i dzicz. Zabójca jest w nieuleczalnym transie i z brzytwą czeka na swoje ofiary.

"Reign in Blood" to wciąż bezdyskusyjna klasyka ciężkiego grania. Bez niepotrzebnych podziałów i klasyfikacji. Bez ulg i bez taniej kokieterii. Buntowniczo, szczerze i nade wszystko metalowo. Slayer- to brzmi dumnie.

10 / 10

Małgorzata Gołębiewska / strefa.rockmetal.art.pl

 English description

Genre :   Thrash Metal 
Year :   1986 
Quality :   MPC Q8  
Covers :   Yes 
Ripper :   THE B4RB4RIE TEAM 

Description:
Widely considered the pinnacle of speed metal, Reign in Blood is Slayer's undisputed masterpiece, a brief (under half an hour) but relentless onslaught that instantly obliterates anything in its path and clears out just as quickly. Producer Rick Rubin gives the band a clear, punchy sound for the first time in its career, and they largely discard the extended pieces of Hell Awaits in favor of lean assaults somewhat reminiscent of hardcore punk (though distinctly metallic and much more technically demanding). Reign in Blood opens and closes with slightly longer tracks (the classics "Angel of Death" and "Raining Blood") whose slower riffs offer most of the album's few hints of melody. Sandwiched in between are eight short (all under three minutes), lightning-fast bursts of aggression that change tempo or feel without warning, producing a disjointed, barely controlled effect. The album is actually more precise than it sounds, and not without a sense of groove, but even in the brief slowdowns, the intensity never lets up. There may not be much variation, but it's a unified vision, and a horrific one at that. The riffs are built on atonal chromaticism that sounds as sickening as the graphic violence depicted in many of the lyrics, and Kerry King and Jeff Hanneman's demented soloing often mimics the screams of the songs' victims. It's monstrously, terrifyingly evocative, in a way that transcends Reign in Blood's metal origins. The album almost single-handedly inspired the entire death metal genre (at least on the American side of the Atlantic), and unlike many of its imitators, it never crosses the line into self-parodic overkill. Reign in Blood was a stone-cold classic upon its release, and it hasn't lost an ounce of its power today.

by Steve Huey / www.allmusic.com

Tracklist:
01. Angel of Death [4:51]
02. Piece by Piece [2:02]
03. Necrophobic [1:40]
04. Altar of sacrifice [2:50]
05. Jesus save [2:54]
06. Criminally insane [2:23]
07. Reborn [2:11]
08. Epidemic [2:23]
09. Post mortem [2:44]
10. Raining Blood [4:57]
Linki:
Buy