NOWOŚCI CHAT
Payne's Gray - Kadath Decoded (1995) [Muzyka zagraniczna]

Dodano:
2004-04-13 00:00:00

Język:
angielski

Człowiek jednak przez całe życie się uczy. No bo przecież jeśli ktoś słyszał takie zespoły jak Dream Theater, Pain of Salvation, Ark, Magellan, Watchtower, Cynic oraz całą masę zespołów, które czerpią z dokonań wyżej wymienionych grup dokładając do tego trochę od siebie, to zapytać się można czy w progmetalu można stworzyć coś jeszcze, coś nowego i innego co wychodzi poza dobrze już nakreślone ramy gatunku? Otóż chyba jednak się da, czego najlepszym dowodem jest płyta "Kadath's Decoded", niemieckiej grupy Payne's Gray. Szkoda, że wielu wielkim i niepowtarzalnym zespołom przychodzi tworzyć w tak nie przystępnych czasach, gdzie muzyka ambitna, wzbijająca się na wyżyny ludzkiego geniuszu, musi zadowolić się miejscem w ciemnych zakamarkach rynku muzycznego, gdzie zagląda garstka ludzi spragnionych czegoś innego...

Payne's Gray to sześciu muzyków, a wśród nich Polak (z czego jestem bardzo dumny) - klawiszowiec Tomasz Turek. Oprócz niego w skład zespołu wchodzą: Haluk Balikci (wokal), Hagen Schmidt (wokal), Jan Schroder (gitara, flet), Daniel Herrmann (perkusja), Martin Mannhardt (bas). Payne's Gray założony został pod koniec lat 80-tych, a recenzowaną płytę wydał w 1995 roku (czyli w czasach kiedy progmetal praktycznie stawał dopiero na nogi). "Kadath's Decoded" to ilustracja muzyczna do prozy mistrza horroru - H.P. Lovecraft'a, a dokładnie do ksiżki "W poszukiwaniu zaginionego Kadath". No i po krótkim słowie wstępu przejść możemy do samej muzyki.

Od samego początku do ust ciśnie mi się jedno słowo - PIĘKNO, i to w najwspanialszej formie. Bo jakże inaczej można określić dźwięki, które koją nasze uszy podczas "Dream Sequence". Spokojna, piękna partia na pianino, do której dołączają się smyczki, a potem urzekający flet. W zasadzie gdybyśmy mieli 60 minut takiego grania to specjalnie bym się nie sprzeciwiał, tyle że zamiast progmetalu opisywałbym muzykę do medytacji... W drugim "Sunset City" pojawia się już wokal, ale na szczęście piękno z "Dream Sequence" nie pryska. Miła, może lekko power-metalowa, barwa wokala, nadal spokojna muzyka, wypełniona rozmaitymi partiami klawiszy i pięknymi, hiszpańskimi gitarami. Dalej jest trochę ciężej i ostrzej. Naszych uszu dochodzą obłąkańcze wokale, od czasu do czasu pojawia się dysharmonia co sprawia, że miejscami "The Cavern of Flame" jest iście demoniczny. No i przyszedł na czas główną atrakcję tego albumu - utwór "Moonlight Waters". Tu zatrzymam się na dłużej, bo coś tak wyjątkowego trudno spotkać nawet na albumach najwybitniejszych progmetalowych twórców. W zasadzie nic nadzwyczajnego - utwór zbudowany ma zasadzie: "spokojnie, ostro, spokojnie, ostro, spokojnie, ostro", no ale mało zespołów potrafi stworzyć muzyczną perełkę takiej urody. Spokojny początek przeradza się w majestatyczny, ciężki marsz, który z czasem wprowadza nas do uroczego zwolnienia rozpoczętego przez piękne przejście gitary. Aż trudno tutaj nie śpiewać (czy też nucić) wraz z wokalem, ponieważ wszystko to bardzo łatwo wpada w ucho. Potem znów ostrzej, trochę bardziej power-metalowo, ze świetnym harmoniami, i wchodzimy do kilkuminutowej partii instrumentalnej gdzie różnorakie przejścia, to gitary, to klawiszy, przeplatają się ze sobą w niezwykłym tańcu. Warto też wyróżnić produkcję (gdzie bardzo dobrze słychać bas, co często jest rzadkością) i bardzo fajny bas, który za każdym razem przykuwa moją uwagę. I tu znów trudno wysiedzieć przez te kilka minut. Ciało samo chodzi, a my nie potrafimy nad tym zapanować. Ostatnie już, tym razem krótkie zwolnienie, i wielki (w pełnym tego słowa znaczeniu) koniec! Bardzo dużo dzieje się w "Moonlight Waters", ale tu nawet nie chodzi o rozbudowanie utworu, tylko o to co czujemy w trakcie jego trwania. Po ponad 9-minutowej podróży mamy mały przerywnik w postaci "Procession", a dalej wkraczamy w rejony dalekiego wschodu wraz z "A Hymn To The Cats". W "The Way To Ngranek" mamy inną odsłonę muzycznego wschodzu. Tym razem transowe, hipnotyzujące, mantryczne dźwięki zaklinają nasz umysł, który rozbudza się dopiero przy szalonym "Within The Vault", z oryginalnymi partiami klawiszy. Po kolejnej niesamowitej podróży na niezbadane jeszcze muzyczne kresy, dochodzimy do dziewiątego utworu na płycie, czyli "Reaching Kadath". Dalej jest z początku spokojny i odprężający "Nyarlathoteps Reception", ale w jego rozwinięciu czuć obecność istot piekielnych... Znów słyszymy te obłąkąńcze wokale i mroczny podkład instrumentarium... Przedostatnim utworem jest "Riding The Shantak". Tak jak na całej płycie, tak i tu mamy mnóstwo muzycznych pomysłów, melodii, piękna, ale i muzycznej przestrzeni. Warto jeszcze przed końcem wspomnieć o niektórych niedociągniecia wokalistów, które akurat przy magii wytwarzanej przez Payne's Gray nie przeszkadzają mi w słuchaniu ich muzyki, chociaż pewnie niektórym z was mogą one utrudnić odbiór tej płyty. Wszystko natomiast kończy "Finale: Sunset City Part 2", a my powracamy do rzeczywistość z Krainy Snów zarządzanej przez Lovecraft'a i zespół Payne's Gray.

Jednak udało mi się coś napisać. Niestety to tylko słowa, słowa, słowa, które nie oddadzą tego co przeżywam podczas słuchania tej płyty. Dałby Bóg żeby było więcej takich Payne's Gray - chociaż wtedy to wszystko stałoby się zbyt pospolite, nie byłoby już tak elitarne i przede wszystkim straciłoby tą magię, którą posiada dzisiejszego dnia, i która towarzyszy mi od pierwszej do ostatniej sekundy "Kadath's Decoded"...

autor recenzji: JeździecBezNogi recenzja pochodzi z http://www.pvp.art.pl/

Tracklist:
1. Dream Sequence - 3:06
2. Sunset City - 5:28
3. The Cavern Of Flame - 5:29
4. Moonlight Waters - 9:02
5. Procession - 2:12
6. A Hymn To The Cats - 5:18
7. The Way To Ngranek - 6:36
8. Within The Vault - 4:12
9. Reaching Kadath - 7:22
10. Nyarlathoteps Reception - 9:27
11. Riding The Shantak - 5:29
12. Finale: Sunset City Part 2 - 3:38


Całkowity czas: 67:21
Bitrate: mp3@128


WSPANIAŁA PLYTA! DLA WIELBICIELI PROGMETALU I H.P. LOVECRAFT'A POZYCJA OBOWIAZKOWA. ALBUM WIELE ZYSKUJE GDY PRZESŁUCHUJE SIE GO Z TEKSTAMI. RIP NIE JEST MÓJ JEDNAK MAM ZAMIAR POMÓC W ROZPRZESTRZENIENIU TEGO ALBUMU.
SIEDZĘ NA RAZORBACK.


Linki:
Recenzja na artrock.pl
recenzja na pvp