NOWOŚCI CHAT
Armia - Triodante *Reedycja* (MPC) (1999) [Muzyka polska]

Dodano:
2006-01-25 22:36:41

Język:
polski

 Polski opis

Gatunek :   Rock 
Rok Wydania :   1994 (1999) 
Jakość :   MPC Q8  
Ripper :  @.r.c.i. 


Opis:
Czwarta płyta Armii - "Triodante" - ukazała się w roku 1994 i jest jak do tej pory najmroczniejszą produkcją zespołu. Historia jej powstania jest nieco niejasna - miała ponoć być ilustracją muzyczną do jakiegoś przedstawienia teatralnego. Tak czy inaczej, otrzymaliśmy pełnowymiarowy album będący wspaniałym dziełem sztuki.

Po raz kolejny nie da się określić stylu muzycznego. Wyróżnikiem jest jednak niezwykła moc bijąca z tej płyty. W odróżnieniu od kapel, do których większość słuchaczy jest przyzwyczajona, Armia nie zadowala się prostymi rozwiązaniami czy prymitywnym łomotem. Muzyka jest pogmatwana i złożona, mimo że składają się na nią takie elementy jak przytłumione potężne akordy i liniowe metalowe tempa. Nie jestem w stanie jej opisać - pierwszy raz spotkałem się z takim podejściem do komponowania piosenek. Mogę tylko stwierdzić, że "Triodante" jest efektownym zbiorem niezwykłych pomysłów muzycznych, zaaranżowanych w kompozycje o średnim tempie i epickim rozmachu, zdecydowanie wykraczających poza cztery ściany studia nagraniowego. Zespół nie stosuje w swojej muzyce zbyt wielu zmian tempa, dzięki czemu płynie ona gładko, tworząc hipnotyzujący album, którego słucha się z niebywałą przyjemnością.

Płytę otwiera "Wyludniacz" - jeden z szybszych i cięższych numerów. Nie ulega wątpliwości, że Armia wybrała tym razem o wiele brutalniejsze podejście do wykonywanej muzyki i produkcji. Zwłaszcza gitary są bardziej "mięsiste" niż na płytach "Legenda" oraz "Czas i byt". Nie zmienił się wokal - czysty, mocny i podniosły. Żałobna waltornia ma tu więcej swobody, wykonując rozbudowane ody do ciemności, czasem wplecione w muzykę, kiedy indziej znów wygrywane na tle ciszy. Utwór nr 2 utrzymany jest w podobnym brzmieniu, ale nastrój przechodzi w dziwne, chwytające za serce przeczucie czegoś nieuchwytnego, lecz zagrażającego i bardzo bliskiego zarazem. Uczucie to towarzyszy słuchaniu większości utworów z tej płyty, to zagłębiając się w jeszcze większą depresję, to podnosząc na duchu bardziej optymistycznie brzmiącymi melodiami, jak np. w utworze "Dzyń". Wracając jednak do utworu drugiego - waltornia gra tu pierwszy żałobny monolog, zaś gitara prowadząca znienacka rozpoczyna zakręcone solo na podkładzie rozszalałej sekcji rytmicznej. Utwór nr 3 to pierwsza niespodzianka - mroczny pejzaż muzyczny z intonowanymi nakładkami wokalnymi i dziwnymi progresjami akordów. Duży udział w tworzeniu nastroju odgrywa tu didziridu - to rzadki przykład wykorzystania tego instrumentu australijskich aborygenów w tak niezwykły i ciekawy sposób. Kluczem wydaje się tu być subtelność. Kolejną piosenką, która może świadczyć o przeznaczeniu tego albumu jako muzyki ilustracyjnej jest "Miejsce pod słońcem" - nieodparcie przygnębiający, długi utwór, w którym wokal wzbogacony jest lekkim pogłosem, co sprawia wrażenie jakby głos rzeczywiście wznosił się w poszukiwaniu światła. Jeżeli znacie współczesne kino polskie, to stwierdzicie, że ta piosenka doskonale plasuje się w jego kontekście.

Utwór nr 5, "Dzyń", stanowi punkt zwrotny w tym nastroju smutku, gdyż muzyka odzyskuje ponurą celowość. Kolejną piosenkę, "Ciało i duch", otwiera niepokojący motyw gitary akustycznej, przechodzący błyskawicznie w lawinę dźwięków, po której następuje znowu gitara akustyczna. I muzyczna podróż trwa nadal. Utwór nr 7 to jeszcze jeden podniosły kawałek, lawirujący pomiędzy mistrzowsko wyśpiewywanymi wersami a imponującymi pochodami gitarowymi. Utwór nr 9, "Święto jaskółki", rozpoczyna chyba najsmutniejsze, żałobne solo waltorni na tym albumie. Doskonałe w sugestywnym pięknie, mogłoby stanowić nekrolog zarówno dla "Triodante", jako że niewiele pozostało do końca płyty, jak i dla samego zespołu, gdyż wątpię, aby jeszcze kiedykolwiek Armia powróciła do podobnej formy wyrazu. Gdy do waltornisty dołącza reszta muzyków, piosenka zamienia się w kolejny popisowy numer zespołu, zamykający się jednym, wypowiedzianym zdaniem.

Wreszcie utwór nr 10, który brzmi bardziej swojsko i jakoś tak dodaje otuchy, stanowiąc przykład bardziej konwencjonalnego metalu. Wokalista prowadzi tu przedziwny dialog: na jego zawołania odpowiada waltornia na tle kaskad dźwięków gitar, bębnów i talerzy. Ostatnia spośród kilku doskonałych solówek gitarowych wyrywa się ponad ten zgiełk i zamyka album w wielkim stylu.

Posiadana przeze mnie płyta - reedycja z 1999 roku - zawiera jeszcze kower utworu Doorsów "Not To Touch The Earth", nagrany w tym samym roku. Jak w przypadku wszystkich utworów na "Triodante" wykonanie jest doskonałe; cięższe i bardziej niepokojące od oryginału. Co ciekawe, Tomasz nie śpiewa całego utworu po angielsku - pokręconą poezję Morrisona zastępują wersy w języku polskim.

O wyjątkowości Armii stanowi umiejętność czerpania inspiracji ze źródła nieznanego jeszcze większości muzyków Zachodu. Zaczynali jako całkiem przeciętna kapela punkowa, ale szybko wypracowali własną, niepowtarzalną tożsamość, co - być może - pozbawiło ich nadziei na odniesienie sukcesu na szerszą skalę, ale zapewniło zespołowi w Polsce status niezaprzeczalnej legendy. To smutne, bo ich muzykę powinno poznać o wiele szersze grono słuchaczy. Niestety, po "Triodante" zespół obrał inny kierunek, zarówno muzycznie, jak i tekstowo, zbliżając się - jak dla mnie ciut za bardzo - do estetyki "świeżo nawróconych chrześcijan". Motyw ten był w ich twórczości obecny niemal od samego początku, ale w równej mierze z bardziej mrocznymi elementami. Kolejne produkcje zespołu, "Duch" i "Droga", choć doskonałe warsztatowo, nie spełniają jednak oczekiwań. Również oprawa plastyczna uległa zmianie: neogotycką stylizację zastąpiła miejska - niemal industrialna - samotność.

"Triodante" to niesamowity album, absolutnie wart lichwiarskiej ceny importowej. Jeżeli natraficie nań w sklepie, kupujcie bez wahania; na pewno nie będziecie żałować.

Ocena: 5/5 lub 0/0; ocena tej płyty wykracza poza przyjętą skalę.

Recenzjonował Vrag Moj
http://www.thegatesofhell.org/

 English description

Genre :   Rock 
Year :   1994 (1999) 
Quality :   MPC Q8  
Ripper :  @.r.c.i. 


Description:
Armia's 4th album "Triodante" came out in 1994 and is their darkest work to date. The story behind it is a little unclear - it was supposed to be a soundtrack to some sort of a theatre production. Whatever the case may be, it is a full-length album and is a brilliant work of art.

Once again the style of music is unrecognisable. But the one thing that stands out is its power. Different to the type most people are used to, Armia do not dwell on simplicity or crude heaviness. The music here is intricate and complex, even when its building blocks are muted power-chords and linear metal beats. I simply cannot describe it - I have not heard anyone write songs like that. I can only say that "Triodante" is a spectacular collection of very unusual musical ideas, arranged into mid-paced compositions of epic dimensions, reaching far beyond the room they were recorded in. They do not abuse the time signatures in their music and it flows smoothly as a result, providing an album that is instantly mesmerizing and a pleasure to listen to.

The CD begins with "Wyludniacz" - one of the faster and heavier numbers here. It is clearly evident that Armia have chosen a more brutal approach to their music and production this time. The guitars in particular have much more crunch than on "Legenda" and "Czas I Byt" (roughly "Time and Life"). The vocals are the same - clean, powerful and highly inspired. The mournful French horn is given a freer reign, performing extended odes to darkness, sometimes weaved into the music, and played against a backdrop of silence at others. Track 2 follows in a similar vein, but the mood changes to a strange heart-clenching foreboding of something very obscure, menacing and very near. This feeling accompanies a lot of the music on this album, diving sometimes into depression that is deeper still and back up to surface with the more upbeat tunes like "Dzyń". The horn performs its first funeral soliloquy and the lead suddenly plunges into a swirling guitar solo upon a whirlwind rhythm section. Track 3 is the first surprise here - a gloomy soundscape with chanted voiceovers and weird chord progressions. A lot of the atmosphere is actually created by a digery doo, a rare example of this Australian tribal instrument put to very unusual and highly effective use. The key I think is subtlety. Another songs that would testify to the soundtrack origins of this album is "Miejsce pod słońcem" ("A Place Under The Sun"), a downright depressing, lengthy tune with slightly reverbed vocals that indeed sound like they are reaching up for light. If you have seen some modern Polish cinematography, this song would fall into its place.

Track 5 "Dzyń" ("genis" as in "spirit") marks a turning point in this mournful affair, as the music resumes a sense of morose purpose. The next song "Ciało I Duch"("Body & Soul") begins with a menacing acoustic guitar lick and rapidly builds to an avalanche of sound only to be replaced by the acoustic guitar again. And so the journey continues. Track 7 is another majestic piece swirling between masterfully sung verses, and imposing guitar progressions. Track 9 "Święto Jaskółki" (roughly "Shreds of Light", where "light" could also mean "world") begins with probably the most desolate, mournful horn solo on this album. Untouchable in its evocative beauty it could be an obituary for "Triodante" for there in not much of it left, and the band themselves, for I doubt they would ever return to a similar form of expression. As the full Armia joins in, the song develops into another tour de force, with just one spoken sentence serving as a conclusion.

Finally track 10 is a more familiar and somewhat comforting stab at fairly straight-forward metal. The vocalist here holds a strange conversation, as his calls are answered by the voltrona all to a cascading soundtrack of guitars, drums and metallic percussion. The last of the several excellent guitar solos breaks out of its bounds and concludes the album in such style.

My 1999 re-release version of this CD also has a cover of the Doors' "Not To Touch The Earth", recorded in the same year. Like everything on "Triodante" it is an excellent rendition, much more heavy and menacing than the original. The strange thing is that Tomasch sings only half of it in English - Morrison's strange poetry is replaced with some verses in Polish.

What makes Armia so special is their ability to draw inspiration from a source yet unknown to most western musicians. They have started as a fairly standard punk band but quickly embraced an identity all their own, which perhaps alienated them from any hopes of success on a wider scale, but a status of the ultimate legends in their native Poland. This saddens me, because their music should be known to so many more people. Unfortunately after "Triodante" the band moved into a different direction, both musically and lyrically, approaching the "New Born Christian" aesthetic a little too close for my comfort. It was almost always present before, but in equal measure with darkness. The subsequent releases "Duch" ("Spirit") and "Droga" (roughly "The Road/Path") which are just as proficient technically, but somehow fall short of the mark. Their imagery too, has changed from neo-gothic to urban (almost industrial) desolation.

This is an amazing album, worth every cent of its bloated import price. If you ever see it in a shop, do not hesitate to buy, there will be no regrets.

5/5 or 0/0; the rating for this album goes off the scale.



Reviewed by Vrag Moj

www.thegatesofhell.org

Tracklist:
Armia - [Triodante #01] Wyludniacz [6:17]
Armia - [Triodante #02] Popioly [6:28]
Armia - [Triodante #03] Nieruchomo [7:17]
Armia - [Triodante #04] Miejsce pod sloncem [10:39]
Armia - [Triodante #05] Dzyn [3:39]
Armia - [Triodante #06] Cialo i duch [4:54]
Armia - [Triodante #07] Piesn przygodna [6:17]
Armia - [Triodante #08] Piosenka liczb [2:50]
Armia - [Triodante #09] Swieto jaskolki [5:56]
Armia - [Triodante #10] Skonczylem rozpoczynaj [7:53]
Armia - [Triodante #11] Nie dotykajac ziemi [5:34]