NOWOŚCI CHAT
Morphine - The Night (2000) (APE) [Lossless]

Dodano:
2006-02-15 10:39:39

Język:
angielski

 Polski opis

Typ :  Album 
Gatunek :  Alternative Rock 
Rok wydania :  2000 
Jakość :  APE 


Czym jest Morphine? Po wystukaniu owej nazwy w wyszukiwarce i przebrnięciu przez wszelkiej maści związki heterocykliczne, pochodne morfinanu itp... na dalszej pozycji znajdujemy wzmiankę o amerykańskim zespole działającym w latach 1990-1999. Tak, tak, Drogie Dzieci, zespól ten już nie istnieje. Tworzyli go grający na perkusji Billy Conway (po części także Jerome Deupree), Dana Colley na saksofonie tenorowym i barytonowym oraz Mark Sandman - lider, frontman, grajacy na dwustrunowym basie i śpiewający, zmarły tragicznie na zawał serca na jednym z koncertów w roku 1999... Wydali 6 oficjalnych płyt. Niewiele? Dam sobie rękę uciąć, że wystarczy to spokojnie, by jeszcze przez długi czas byli pamiętani...

Już sam dobór instrumentarium wzbudza zainteresowanie. Brak gitary, a w jej miejsce saksofon tenorowy lub barytonowy. Do tego dwustrunowy bas. Takiej kombinacji na dłuższą metę nie próbował wcześniej nikt. Mówiono o nich, ze miotają się między jazzem a rockiem... Coś w tym jest. Hipnotyczny rytm perkusji, bardzo niskie, basowe "kroczki", wszędobylski saksofon, wypełniający przestrzeń na ogól zajętą przez gitarę oraz niesłychanie niski, bardzo charakterystyczny, niekiedy przetworzony głos Sandmana... Wszystko to wymieszane razem przenosi słuchacza w klimat obskurnych knajp, w środek nocy, w której na porządku dziennym jest zażywanie środków poszerzających świadomość...

Trudno jest wybrać ich najlepszą płytę. W zasadzie każda różni się od pozostałych, każda jest oryginalna i na swój sposób wspaniała. Kwestia gustu. Po bardzo surowym i mrocznym debiucie (Good), nagrali bardziej pogodny i przebojowy Cure For Pain, następnie rozwinęli patent na Yes, żeby wymieszać wszystko na Like Swimming i udoskonalić na The Night. Po drodze przewinęła się jeszcze płyta z bisajdami. Ostatnią, wydaną już po śmierci wokalisty, ale nagraną jeszcze z jego udziałem, uważam moim skromnym zdaniem za najwybitniejszą. Album jest wspaniałym ukoronowaniem historii grupy, opus magnum. Wszystkie najwspanialsze wątki z płyt poprzednich splatają się na niej i bynajmniej nie jest jakimś odgrzewaniem kotleta a śmiałym i stanowczym krokiem naprzód, udoskonaleniem, wzbogaceniem i rozwinięciem niekiedy zbyt surowej formy. Strach myśleć jak wyglądałby ich kolejny TAKI krok...

Zaczyna się od delikatnej perkusji... zaraz potem wchodzi spokojny saksofon... ciche akordy fortepianu... smyczki... i głos "You're the night, Lilah. A little girl lost in the woods. You're a folk tale, the unexplainable...". Tytułowa piosenka, ballada, wprowadza nas w jazzowo-barowy klimat o cohenowskim odcieniu. Przed oczami staje nam knajpa 4am, przyciemnione światła, unoszący się papierosowy dym, siedzimy półprzytomni na granicy upojenia a snu, a przed nami śpiewający bardziej do siebie, Mark... Utwór następny So Many Ways budzi nas hipnotyczną i opętaną perkusją. W tle przygrywa gitara akustyczna, organy hammonda, później słyszymy nieco gitary elektrycznej i damskich wokali - wszystko to zaś brzmi niezwykle transowo i onirycznie, niczym jakiś hymn ku czci opium. Powieki same opadają na oczy a głowa zaczyna rytmicznie się kiwać. Souvenir jest spokojniejszy, muzyka płynie sobie, usypia, pojedyncze dźwięki fortepianu, beznamiętny wokal... Top Floor, Bottom Buzzer budzi nas ponownie. Znowu króluje dynamiczny rytm wybijany przez perkusje i świdrujący głowę motyw basowy. Wszystko coraz bardziej się rozkręca, zagęszcza, saksofonowe solówki przeplatają się z wstawkami organów i żeńskimi wokalami - szaleństwo. Słuchany głośno jest jak ogromna czarna dziura, powiększająca się i wchłaniająca wszystko na swojej drodze (łącznie z słuchaczem ;) ), albo... walec. Jak dla mnie - najlepszy moment płyty... Dalej jest Like a Mirror. Znowu roztacza się senny klimat knajpy późna nocą. Powolne dźwięki perkusji, senny głos Marka i smutne popisy Dana. Tak grać może zespół tylko o 4am... A Good Woman Is Hard To Find przypomina nam wcześniejsze dokonania Morphine. Opętany rytm perkusji miesza się z dudniącym basem i gęstą warstwą saksofonów. Następny w kolejności - Rope On Fire zmienia trochę klimat, a to za sprawą gitary, ni to sitaru? Przed oczami stają nam Indie (słychać, że panowie zmienili narkotyki :). Jak dla mnie to jednak słabszy moment płyty. I'm Yours, you're Mine uderza nas po głowie mroczną psychodelią. Pojawiających się tu kosmicznych eksperymentów nie powstydziliby się Legendary Pink Dots, a do tego w utworze panuje niesamowite napięcie, mówiące, że zaraz zdarzy się cos strasznego... The Way We Met kojarzy mi się z Tomem Waitsem. Na tle monotonych rytmów perkusyjnych Mark bardziej recytuje niż śpiewa "No there's nothing too romantic about the way we met...". Następny Slow Numbers robi niesamowite wrażenie. Ma wiele wspólnego z jazzem, z tym, że nad całością unosi się posępna i w pewien sposób absurdalna aura, niczym z filmów Lyncha. Na koniec panowie z Morphine serwują nam jeszcze najbardziej przystępny kawałek na płycie - Take Me With You. Na tle gitary akustycznej, z domieszką smyków, Mark Spiewa "Take me with you when you go now. Don't leave me alone. I can't live without you. Take me with you, take me with you when you go..." Piosenka jest jak wpuszczenie orzeźwiającego powietrza do dusznych katakumb. Bardzo ładna to piosenka, bardzo ładny koniec płyty... no to repeat... ([email protected])

 English description

Type :  Album 
Genre :  Alternative Rock 
Release Date :  2000 
Quality :  APE 


The death of Mark Sandman wasn't a generational quaking moment like that of the death of Kurt Cobain, but there are many of us who feel that the artistic loss was just as great. A week or so before he flew off to Europe for what would be his last performances, he handed in the final mixes of his band Morphine's newest work. The eleven song collection, released posthumously by Dreamworks as The Night show that Sandman was expanding his group's sound in unprecedented ways.

It is impossible for me to divorce all the what ifs from my mind when listening to this record--indeed, I had the same trouble two years ago with the release of Jeff Buckley's "Sketches For My Sweetheart, The Drunk." It may be years until I can listen to the album without having these feelings. But what is music, if not a feeling? And what is the music of Morphine but an excuse to look within yourself and come out with grossly syrupy over-emotional lines like the one I just used? In my eulogy for Sandman I expressed how his lyrics and unique melancholia effected me like so few other artists. It's as if Sandman knew from the outset he'd release a posthumous album.

The opening title track may be the best on the album, and may be the most complex song Sandman has written. It has a follows minor piano chords down, down, down further than you'll think they'll go. Melodically, it resembles the Leonard Cohen of "Hallelujah." Behind the vocals is the welcomed tiptoe of Dana Colley's baritone sax, and the surprise of Jane Scarpentoni's evocative cello.

This song, "The Night," is an ambiguous love poem. Dependence on the undependable, without a hint of resentment. It begins:

You're the night, Lilah
A little girl, lost in the woods
You're a folk tale
The unexplainable
You're a bedtime story
The one that keeps the curtains closed
And I hope you're waiting for me
Cause I can't make it on my own


It gets more beautiful from there.

It took me a good long while to ever hear the second song; I kept hitting "back" to hear the first one, over and over again. The album continues with "So Many Ways," featuring shimmering organ feedback and a spicy beat. Sandman again shows his brilliant use of vague phrasing:

What do you want, and how do you like it?
How many times? Is this the right socket?
What do I wear? And what do I say?
Please tell me again, how we get there?


"Top Floor, Bottom Buzzer," tells the tale of a hipster house party. God, I know these people. It's a little eerie. It's a funky little number, in the vein of "French Fries and Pepper" from the "Like Swimming" album.

Very different from older Morphine work is "Like A Mirror," which opens with an almost Tom Waits-ian percussion breakdown. The deep bass and low horn notes support a whispered melody. Like the well known Velvet Underground song Nico sang, "Like A Mirror" lays it all out bare. "Like a mirror, I'm nothing til you look at me."

"Rope On Fire" is a distinctly Greek/Turkish song. Never before have you heard a Middle Eastern phrase played out so cool on a baritone sax. Responded to by an oud. It's unique, mystical stuff.

Also refreshing is the humor of "The Way We Met." A list of all the ways couples meet cute, none of which are applicable here. "There's nothing too romantic about the way we met." Finally we learn how the couple did met. And it involves this bit of rock and roll honesty: "Later we had toast." It's one of the few Morphine tunes of just bass and multi-tracked vocals.

The album ends with a very full sounding song (by Morphine standards) with acoustic guitars, backing vocals and orchestration. It is called "Take Me With You," about a lover's willingness to do anything for their beloved, even help them self-destruct.

You want to burn your bridges
I'll help you start the fire
You want to disappear
I got the manual right here
You say you want my help
But I can't help myself


I wonder what reading Sandman's lyrics without knowing his deep, evocative voice and Morphine's distinct style of addictive, dreamlike music is like. I'm happy to be lucky enough not to know.

I could go through song by song, pointing out the brilliant moments. Sandman's songs are always evolving, in my experience. Different meanings and textures reveal themselves at different times. I'm sure a month from now I will be focusing on entirely different points on "The Night." And I'm doubly sure that I'll still be listening to it then. (Jordan [email protected])

TRACKLIST:
01. The Night
02. So Many Ways
03. Souvenir
04. Top Floor, Bottom Buzzer
05. Like A Mirror
06. A Good Woman Is Hard To Find
07. Rope On Fire
08. I'm Yours, You're Mine
09. The Way We Met
10. Slow Numbers
11. Take Me With You